
Walentynkowe kwiatki … inaczej!
Wracając do Kielc zatrzymaliśmy się na jednej ze stacji benzynowych. Naszą uwagę zwróciła jedna rzecz… Oto w dzień św. Walentego – ci, którzy się śpieszą, albo zapomnieli coś kupić swojej ukochanej, mogą po wrzuceniu odpowiedniej kwoty kupić kwiaty. Oczywiście nie pomyliłem się pisząc – po wrzuceniu – ponieważ, kwiaty można kupić nie przy kasie – ale na dworze. I wcale nie sprzedaje je kwiaciarka – ale specjalna szafa, która podobnie jak po wrzuceniu monety, wyrzuca cole, batony i wodę – dziś specjalnie na Walentego wyrzuca kwiaty. Bardzo pomysłowa sprawa… Jak już napisałem – dla tych, którzy się bardzo śpieszą, a tankują swój samochód – w międzyczasie będą mogli nadrobić swoje spóźnienie i ograniczyć do minimum wysiłek i swój czas – na jakieś tam miłosne sprawy. Jak to pięknie, że coraz więcej nowinek wchodzi w życie. Świat staje się taki łatwy w „użyciu”. Chciałbym, aby niedługo człowiek, już nic nie musiał robić, aby tylko korzystał z dobrodziejstw tego świata, żeby jak najmniej było wysiłku i jak najmniej wymagań. Wtedy może żyłoby się lepiej, mniej by ludzie narzekali. Ciekawe jest to, że jakoś tak nie jest… Im więcej nowinek, im więcej techniki, które przecież człowiek tworzy dla lepszego życia, tym jednak nie mniej, a więcej problemów. Coraz szybsza reakcja, więcej siedzenia, więcej uzależnień, stres, brak pracy (bo tę pracę zabierają maszyny), więcej pragnień, potrzeb, a czasami nawet większy brzuch… Z jednej strony to dobrodziejstwo, mieć coś szybciej, mniejszym kosztem, z drugiej strony gdzie tu wysiłek, aby coś bardziej docenić. Pragnienie łatwiejszego życia, powoduje, że człowiek staje się bardziej odkrywczy, bardziej rozwojowy – bo dla dobra – coś nowego się tworzy. Z drugiej strony, coraz częściej maszyny zastępują ludzi, po to aby nie stali się niewolnikami pracy i wysiłku, co w konsekwencji nie raz prowadzi do tego, że stajemy się niewolnikami maszyn. Nie mnie rozstrzygać co jest bardziej lub mniej wartościowe. Nie w głowie mi również hamować jakikolwiek rozwój twórczości ludzkiej. Bardzo się cieszę z tego, że mam samochód – bo szybciej się poruszam, również i z komputera się cieszę, bo nie pisałbym tego teraz. Ale z drugiej strony muszę uważać, aby te i inne rzeczy nie zawładnęły moim czasem i wolą. Muszę też powalczyć z lenistwem i dać coś od siebie. Niech maszyny nie robią za mnie wszystkiego… A kupienie kwiatów na szybko, bo budka z nimi się pojawiła – to tylko wyraz naszego konformizmu. Jest to iście modernistyczna rzecz, czy utrwali się ona na stałe – kto wie, to tylko zależy od tego czy będzie to sprawa dochodowa. Może – kiedyś tak będzie, że nie tylko kwiatki będą w budce. Może niedługo kupi się w sklepie człowiek na noc – bo i takie eksperymenty już były. Zakochani – jeśli rzeczywiście zależy wam trochę więcej na drugiej osobie – spróbujcie więcej wymagać od siebie – niż – to „przy okazji”. Bardziej będziecie szanować miłość – o którą zabiegacie. Kwiatek nie wszystko załatwi…
Czekam na osobę, która wynalazłaby nowy rodzaj automatu. Taki, z którego po wrzuceniu odpowiedniej opłaty moglibyśmy otrzymać ZBAWIENIE.
Czytając księdza artykuł przypomniały mi się słowa pani doktor, która wyjaśniała nam sens wykładów z jej przedmiotu – pedagogiki… Otóż właśnie ich sens jest niewielki, kiedy mówi się na pełnej auli do 250 studentów. Część obecnych automatycznie, jak roboty sporządzi notatki, drudzy powysyłają sobie sms-y albo sprawdzą co się nowego pojawiło w sieci i na fb, inni sobie odeśpią i z tej całej grupy ludzi zaledwie kilka osób wyniesie coś z zajęć – bo starali się zrozumieć o co w tej pedagogice chodzi.
I skoro nie ma to większego sensu to po co i ona musi się mordować razem z nami na wykładach? Technika idzie do przodu i również studia można by unowocześnić… Puścić slajdy, nagrać przemówienie wykładowcy albo nawet i przeprowadzić zajęcia w formie online. Każdy „wykuł by na blachę” potrzebne informacje na sesje i wszystko byłoby w porządku. A przy okazji więcej czasu dla siebie, mniej zawracania głowy innym itd. „Przechodząc korytarzami uczelni mijalibyśmy się jak nieznajomi ludzie. Chyba że ktoś zmieniłby zasady egzaminów ustnych na takie online a pisemne moglibyście rozwiązywać w formie elektronicznej” – i w tym momencie zaczęła się śmiać. Po czym kontynuowała: „Co by wam to dało? Nauczyli byście się jeszcze lepszego i sprytniejszego krętactwa, oszustwa, pójścia na łatwiznę i sami byście stali się jak roboty, które wszystko robią automatycznie. Wystarczyłoby przekazać odpowiednie hasełko i..”
Moim zdaniem z jednej strony rozwój jest potrzebny. Ale nie kosztem naszego człowieczeństwa i wartości, które z niego wypływają i które jeszcze mamy w sobie. I jak wiadomo – łatwo się stoczyć i sięgnąć dna. A nie każdy umie się od niego odbić..
Myślę, że z wiarą mogłoby być podobnie. Bóg stałby się automatem, do którego wrzucalibyśmy modlitwę (niekoniecznie dobrą) a w zamian moglibyśmy dostać ich wypełnienie, potrzebne dary. A kiedy nic by nie wyskakiwało trzeba by Go wymienić na lepszy model – bo każda maszyna może się przecież zepsuć. Nawet Chrystusowe „światło”, które oświeca naszą ciemną drogę do nieba dałoby się zastąpić „światełkami współczesności.” Nawet nie jedna osoba już wpadła na pomysł, żeby spowiedź była przez telefon albo online. Wszystko przecież da się zmodernizować..
„Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu się nie oddam w niewolę” (1 Kor 6,12).
Ale wielu rzeczy nie da się kupić..