
Skomplikowane serce
„Jezus mówił: Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” Mt 5, 27-28
W tym tekście można wyczytać jak duży jest związek między wzrokiem a sercem. Można powiedzieć, że zawartość serca wpływa na sposób patrzenia na świat. Patrząc pożądliwie na drugiego człowieka odkryć możemy jakieś oszustwo serca, które redukuje osobę do przedmiotu pożądania. Zadowolenie seksualne staje się głównym motywem różnych decyzji i zainteresowania człowiekiem. Im bardziej serce opanowane jest pożądliwością, tym trudniej otworzyć się na dar drugiego człowieka, tzn trudniej patrzeć na niego jako osobę.
Niestety nie jest tak łatwo jak nam się wydaje ocenić, czy dana myśl już jest pożądaniem czy nie. Pożądanie nie jest zawsze jawne. Wielokrotnie przenika się z doświadczeniem miłości. Co za tym idzie, coraz częściej te dwa pojęcia mieszają się ze sobą. Rzeczywiście miłość sama w sobie ma w swych granicach element pożądania, ale na tym się nie zatrzymuje.
Osoby, które decydują się na zawarcie sakramentu małżeństwa decydują się na wyłączność względem siebie, nie tylko w sferze cielesnej, ale również w tym, co leży w sferze serca. Z tego wynika, że miłość ogarnia całego człowieka, jednocześnie wymaga ona wierności w każdej sferze. Jeśli dwoje osób oddaje się sobie pod opiekę, to jednocześnie nie wyklucza z tej relacji niczego. Każda rezerwacja dla siebie jakiejś sfery powoduje, że człowiek nie ufa drugiej osobie, lub w przyszłości zamierza to „miejsce” w sobie potraktować jako ucieczkę przed trudnościami.
Wydaje się, że zdradą drugiego człowieka jest kontakt cielesny, ale w tym kontekście jest to mylne stwierdzenie. Jeśli oddaję osobie ukochanej tylko ciało, a serce należy do kogoś innego, to wchodzę wtedy strefę zdrady. Miłość staje się iluzją. Kwestia wyłączności więc leży u fundamentów miłości. Takie podejście będzie również motywowało do rozwiązywania ewentualnych problemów w związku, a nie do ucieczki przed nimi. Jeśli przed człowiekiem są jeszcze jakieś inne alternatywy, to ten nigdy nie będzie w stanie poświęcić siebie dla kogoś innego.
Pożądliwość, czyli zdrada w sercu ma wiele wymiarów. Zazwyczaj kojarzy nam się to ze zdradą typowo na tle cielesnym. Może to być jednak zbyt zawężone spojrzenie. Człowiek może powierzyć swoje serce komuś innemu niż żonie czy mężowi, a wcale nie będzie miało to podtekstu seksualnego. Jednym z koronnych przykładów niech będzie ta sytuacja, kiedy dwie osoby są w związku małżeńskim, ale rola teściowej, czy matki jest tak duża, że w sytuacjach konfliktowych, to ona będzie miała większy wpływ. Jakby serce syna czy córki, bardziej należało do matki niż do współmałżonka. Zresztą tak może się stać również wtedy, kiedy w rodzinie pojawia się dziecko. Często mąż, jest spychany na drugi plan, a serce coraz bardziej należy do dziecka. Dziecko nawet zajmuje miejsce męża w łożu małżeńskim. Trzeba tutaj rozróżnić różne relacje i różne formy miłości, ale trzeba uważać, aby jedna relacja nie przesłoniła drugiej, lub aby nie stała się czymś zamiennym.
Jak widać serce, czyli to nasze najgłębsze – JA – jest dość skomplikowane. Jednocześnie, to tutaj odkrywamy prawdę o sobie. Nikt inny z zewnątrz nie jest nam wstanie więcej o nas powiedzieć. Chyba, że tym kimś jest Bóg, ale to nasze najgłębsze JA, przecież jest Jego mieszkaniem, co za tym idzie, często odczytując serce, odczytujemy samego Boga. Ważne jest tylko, aby grzech nie przesłonił tej komunikacji.
Skomplikowane! 🙂 moze właśnie trzeba rozeznać to w naszym wnetrzu,(tak jak powinno sie czytac Pismo Swiete-nie uważnie,lecz sercem),nie wzrokiem,nie rozumem analizować,nie dyplomacją,żadną inteligencją-tylko właśnie sercem(tak mowi o zrozumieniu Jezusa ks Pawlukiewicz w kazaniu,przecudnym „D Duch Święty temat tabu”),jednym z najglebszych „ja”, …piszę,ze „jednym z..”,bo przeciez serce jest zmienne i wcale nie ono jest naszym najglebszym -JA-,prawda?,serce czujemy,natomiast tego najgłębszego JA nie,a jest to miejsce,gdzie dokonuje sie nasycenie swiatlem Bozym; Jak rozróżnić,co nas ku danej osobie zatrzymuje,..wiadome,ze miłość to proces rozciagniety w czasie,i w gre wchodza rozne emocje,ludzie muszą sie jakos spotkac i zainteresowac sobą,aMusi byc z Księdza dobry kucharz,zeby wymyślić sobie taaakie danko-:-)
Sandałki,Księga Rut,Jan Chrzciciel, = Pan Jezus.
Chyba chodzi o znaki,Wolę Bożą((list Sw Pawla Rz 12,1-2); istnieje mianowicie wiele szczegółów,w zyciu znaczacych osób a takze wiele symboli,ktoreproroczona pozór Go nie dotyczą a jednak znajdujemy w nich wyraźne odniesienia do Chrystusa,ktore proroczo jednoznacznie wskazuja na Niego. Te sandały to może,Księga Rut pokazuje nam Go jako wykupiciela,który posiada prawo wykupu, dalej Izajasz,Zach 12,10. Jan Chrzciciel jako ten,ktory prowadzi nas az po wieczność gdzie wszystko ma służyć Jego chwale – dostrzegać te znaki,tak,byc uważnym, a jakiego rodzaju duchowego kompasu należy użyć? Może tym konkretnym środkiem jest trzeźwe,logiczne myślenie,niezaklocone emocjami,czy zakwestionowanie siebie i pójście ku dobru,z uporem i wedle wlasnej pomyslowosci,w ktorej On nas wspiera,”zawsze szukac tego co jest sluszne i dobre..”,prawda?,bo przeciez zostalismy powolani do zycia wiecznego, -a tu duch jakis taki jalowy,co rusz :-), znaczy rozeznanie w Jego natchnieniach.le jesli ta milosc jest, to najpierw pragniesz przebywać z ta OSOBA,następnie przy byciu razem,moze pojawić się pożądanie,prowadzące do seksualności,ale wtedy ta OSOBA jest najważniejsza a seksualność jest w tle,mozna ja realizować lub nie(zalezy od klimatu :-)). Przy milosci seks jest tylko bardzo ważnym elementem całości,bo podstawą jest ukochana OSOBA! Wiedząc to sercem,nie mozna miec wątpliwości,co do tego,co jest predytorem. W samym pożądaniu nie ma Osoby,jest przedmiot,tzn skupienie sie na sobie a w tym niewiele jest erotyzmu,jest wlasny egoizm – czyli milosci nie ma! Milosc nigdy nie pcha nas do rzeczy,których będziemy żałować,czyli do grzechu,pcha ku dobru,jakkolwiek rozumianemu.