
Nie jestem z kosmosu!
Nie jestem z kosmosu. Mimo, że chodzę w sutannie, czy koloratce to nie jestem kimś nadzwyczajnym. Ksiądz z ludu jest wzięty i dla ludzi powołany.
Przepiękny jest fragment z listu do Hebrajczyków – „Każdy arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom. Powinien przeto jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron.” Hbr 5, 1-4
Dzięki temu tekstowi odnajduję całą prawdę o sobie.
Po pierwsze jestem ustanawiany dla ludzi w sprawach odnoszących się do Boga. Zaskakują mnie czasami ludzie, kiedy wymagają ode mnie rozwiązania spraw, czy problemów, które mnie przerastają. Czasami odnoszę wrażenie, że powinienem znać się na wszystkim. Często popadam w smutek, kiedy widzę, że nie potrafię rozwiązać jakiejś sprawy. Wtedy zadaję sobie pytanie, czy to, co zostaje mi powierzone „dotyka” jeszcze moich kompetencji? Czy rzeczywiście jestem w stanie dany problem odczytać w kontekście Bożej woli? Choć i to stwierdzenie nie wszystkich satysfakcjonuje. Przecież nie każdy we wszystkim widzi Bożą wolę. No cóż uczę się pokory przed sprawami trudnymi, wiem, że nie mogę wszystkiego wyjaśnić, rozwiązać mimo szczerych chęci. Jestem przede wszystkim powołany do spraw Bożych, za te sprawy powinienem być odpowiedzialny, a święcenia kapłańskie, dają mi ku temu odpowiednie „narzędzia” – sakramenty! Wśród nich jest ten jeden wyjątkowy. To drugi punkt…!
Jestem powołany przede wszystkim do składania ofiary. Mam świadomość, że nie mam nic, co mogłoby człowiekowi pomóc w zbawieniu, oprócz jednego, przez sakrament kapłaństwa mogę uczestniczyć w ofierze Chrystusa, jednocześnie składając tę OFIARĘ za każdym razem, kiedy sprawuję Eucharystię mogę wypraszać u Boga miłosierdzie. Nie chodzi o to, że za każdym razem zabijam Chrystusa, przez ten sakrament UOBECNIAM to wydarzenie z Kalwarii. Dzięki Eucharystii wraz z wiernymi jestem uczestnikiem krzyżowania Chrystusa. To jakbym w świetle wiary przenosił się do tego wyjątkowego miejsca i uczestniczył w tym najważniejszym wydarzeniu z życia Jezusa – w Jego śmierci. Kiedy ksiądz wypowiada słowa – „To jest ciało za was wydane i krew za was przelana” – widzę mękę, która staje się dla mnie zbawienna, oczyszczająca. Jestem jakby pod krzyżem Jezusa, z którego kapie na mnie owa zbawienna krew. To właśnie sakramenty są sprawami Bożymi i one mogą być u podstaw pomocy ludziom, którzy przychodzą do księdza z różnymi problemami.
Oczywiście, ksiądz nie znając odpowiedzi na wszystkie ludzkie bolączki, nie może być pozbawiony wrażliwości. Każdego dnia uczę się współczuć drugiemu człowiekowi. Często też mogę powiedzieć, wiem co się dzieje w twoim życiu, bo sam tego doświadczyłem. Jak już wspomniałem nie jestem z kosmosu – sam przeżywam w swoim życiu rozterki, dramaty, wątpliwości, upadki itp. Dlatego często wiem, co rodzi się w sercu człowieka, który w danym momencie przeżywa jakąś słabość.
Za każdym razem, kiedy się modlę, czy kiedy składam ofiarę podczas Eucharystii polecam Bogu sprawy ludzi i swoje. Ja też nierzadko potrzebuję wsparcia, modlitwy czy pomocy. Jestem tylko człowiekiem, a nie jakimś ideałem chodzącym. Za każdym razem kiedy dotykam grzechu, wiem, że mogę być zagrożeniem dla innych, dlatego potrzebuję Bożej łaski i uzdrowienia. Potrzebuję również modlitwy!
Dlaczego więc jestem księdzem, skoro tyle we mnie ułomności? Nie jestem w stanie do końca na to pytanie odpowiedzieć – wiem jedno, że Bóg chciał mnie właśnie na tym miejscu! Jak czytamy w liście do Hebrajczyków – sam sobie tej godności nie wziąłem – ona została mi dana. To ważne sformułowanie – posługa kapłańska, to nie jakieś zwykłe zadanie – ale GODNOŚĆ – to dar, który otrzymałem od Boga. Czy jestem godny tego daru…? Pewnie nie – ale wiem, że za każdym razem Bóg mnie uzdalnia do tego, abym go przyjmował. Widocznie Bóg chce być obecny w świecie przez takiego człowieka jak ja.
To co mogę zrobić – to przyjąć tę godność, nie dla swojej chwały, ale ze względu na Tego, który mi zaufał i we mnie zobaczył odpowiednią osobę do realizacji swoich zamysłów. A planem Bożym jest to, aby doprowadzić ludzi do zbawienia. Więc próbuję to robić – nieudolnie. Mam nadzieję, że spełnię Boże polecenie, ale nie dlatego, że sam będę miał ku temu predyspozycje i siłę, ale dlatego, że On mi pomoże i będzie przeze mnie działał.
May I link this post? It’s easy-to-understand advice worth passing on! My crowd will want to read this too.
…dziwny ESSST TEEEN świat :-
Masa sprzeczności tworzy niekiedy całkiem gustowną calosc-proszę nie zapominac,ja bym raczej prosila o nie wyciaganie chyba zbyt pochopnych wniosków z czegos o czym sie malo wie, bo wtedy relacja ulega właściwie splyceniu na eksperskim poziomie-twoja kwestio 🙂
„Nic nie musisz mowic”,piesn spiewana na adoracji,jedna z najpiękniejszych i najbardziej wymownych 🙂
…..i znów doswiadczylam Bożego usmiechu,podczas tej pieknej adoracji,przed nim odpoczywam,to daje niesamowita sile,odkrywam to piekno juz chyba stałą praktyką,to patrzenie ze świadomością(albo i bez niej),ze On tez na Ciebie patrzy. Niesamowite,az sie zastyga,choc dziś był to taki stan przemijajacy,bo zdalam sobie sprawe jak subtelnie,lagodnie i konsekwentnie doprowadza mnie do porozumienia serca z sercem-cudowna taka pomoc-,niezaleznie od scenerii; i to dobijalo mi sie cos wiecej jeszcze, na co nie wiem,czy jestem gotowa,i w ogole niezrozumiale,chyba ze to tez On chce mnie do tej swiadomosci doprowadzic,znaczy do takiej wlasnie(za karę chyba jakąś :-), daje takie pragnienie znalezienia czegos,czego choćby sie podświadomie poszukuje….
…prościej jest sie chyba po prostu przytulic do Jezusa!)
Tak naprawde,te adoracje Księdza(sa cudne,i bardzo „udolne” i bardzo pomagaja!!!,…my chyba nawet nie zdajemy sobie sprawy w czym uczestniczymy,zwlaszcza katolicy z ta „prywatna” wiara;
z Bogiem Księże i dziękuję. .dzialaj Duchu Święty:-)
..dziwny EST TEEEEEN świat 🙂
Masa sprzeczności tworzy niekiedy calkiem gustowna calosc-to jedno,a drugie-to mam jednak nadzieję,ze poprzez chyba zbyt szybko wyciągnięte wnioski,relacja miedzyludzka nie ulegnie splyceniu(…eksperski poziom z ta kwestia :-))
„Nic nie musisz mowic”-przecudna i jedna z najbardziej wymownych piesni…..dzis uslyszalam ja na adoracji. -moja wlasnie kwestia! :-);;;!
I znów mialam piekne doswiadczenie Bożego usmiechu,poprzez juz chyba praktyke,ze adoracja to patrzenie ze świadomością(albo i bez niej),ze On na ciebie patrzy i to daje niesamowity spokoj,wrecz sie zastyga(choc dzis akurat u mnie to byl taki stan lekko przemijajacy jakby,bo zaczelo do mnie dochodzic,jak subtelnie,lagodnie i konsekwentnie doprowadza mnie do porozumienia „serca z sercem”-cudowna taka pomoc,ale nie wiem czy jestem juz gotowa,zwlaszcza ze gdzies mi sie tu dobija to „zakrzatniecie”,chyba ze On sam właściwie mnie do takiej wlasnie swiadomosci doprowadza(za kare chyba jakas :-))..no cóż,leczenie duszy przyjemnoscia byc nie moze :-),prosciej jest sie chyba po prostu przytulic do Jezusa,na tej adoracji
…mysle,ze nawet nie zdajemy sobie chyba sprawy, w czym uczestniczymy, zwlaszcza ci katolicy z „prywatna” wiara;
Pomodle sie dzis za Księdza,…, dzialaj Duchu Swiety niech wszystko wraca na wlasciwe miejsce:-) „niedolnosci” u Ciebie nie ma, jest ok.
Pokory wiecej.
Z Bogiem 🙂