
Jak mówić o Bogu?
Jak mówić o Bogu? Jestem księdzem i katechetą jednocześnie duszpasterzem akademickim, a do tego opiekunem Apostolatu Maryjnego (jak widać rozpiętość wiekowa – dość duża). Codziennie mówię na temat wiary, Boga, świadectwa… Za każdym razem kiedy spotykam człowieka na swojej drodze zadaję sobie pytanie – czy jestem w stanie, tej osobie coś o Bogu powiedzieć? Wiem, że zaraz będzie komentarz – nie trzeba dużo mówić, trzeb być przede wszystkim świadkiem i pokazywać czynami. Owszem – zgadzam się z tym. Ale jakby nie patrzeć – jestem też powołany do głoszenia Dobrej Nowiny ustami. Jak Jonasz, który znalazł się w Niniwie i głosił konieczność nawrócenia się i pokuty. Musiał być bardzo przekonywujący, skoro nawet król oblókł się w wór i siadł na popiele!
Niestety we współczesnym Kościele, dość często spotykam się z infantylnym sposobem ewangelizacji. Jakby na siłę chciało się powiedzieć „Bóg Cię kocha, bądź radosny, miej w sercu pokój – Pan Cię powołuję, przyjdź – a spotkasz Chrystusa – i wiele innych”. Może i jest to dobry sposób ukazania Boga – kobietom, które wolą w Bogu widzieć opiekuna, miłośnika ludzi, ukochanego itp. Oczywiście zgadza się, że to pewien stereotyp – ale ogólnie bywa tak, że kobiety lubią patrzeć na Boga – tak jak patrzą na – ojców, mężów, synów.
Inaczej bywa u mężczyzn – Ci wolą widzieć w Bogu – siłę, moc, niezwyciężoność. I to też wynika z męskiego patrzenia na świat. Jako mężczyźni, kochamy kogoś, kto jest w stanie walczyć i zwyciężać. Wola walki poniekąd należy do naszej natury, która zaś powinna nas kierować ku zdobywaniu, przekraczaniu swoich granic. Z natury powinniśmy być wojownikami. Nie lubimy ułagodzonych obrazów Boga.
Jaki jest Bóg? – Ma pewnie coś z tego, co chciłaby widzieć w Nim kobiety i z tego co chcieliby widzieć mężczyźni.
Ale pozostaje moje pierwotne pytanie – Jak mówić o Bogu?
Przede wszystkim należałoby zadać sobie pytanie, o doświadczenie Go w życiu. Od tego zależy, czy mówi się na podstawie swojej autopsji, czy jest się tylko przekazicielem informacji, otrzymanej od innych.
Po drugie – nic na siłę – mówienie o Nim – ma być propozycją. Trzeba zostawić drugiemu człowiekowi przestrzeń i wolność w decyzji. Czasami to wymaga czasu. Są ludzie, którzy pod koniec życia odpowiadają na usłyszane Słowo Boga.
Po trzecie wreszcie – raczej powinno się unikać infantylnego mówienia o wierze. Jeśli ograniczymy się do stwierdzenia – „Odpowiedz na głos Boga (co by to miało znaczyć…), a będziesz szczęśliwy”, to możemy się rozczarować – takie słowo dla wielu może być mało warte.
Jestem zwolennikiem tego, aby mówić prawdę, że nie wszystko w wierze jest w różowych barwach. Ogólnie – jest bardzo ciężko. Może i będzie dobrze…. – pod warunkiem, że misja pójścia za Nim zostanie dokończona pomyślnie, a nie przerwana w trakcie. Ale wcześniej będzie to dużym wysiłkiem. Nikt nie gwarantuje wygranej, ponieważ zależy ona od decyzji i determinacji. Oczywiście Bóg pomaga w tej drodze – pod warunkiem, że pozwolisz sobie pomóc. Pójście za Bogiem to wezwanie, a zarazem zaszczyt! Jeśli nie umiesz docenić wybranej drogi – to po co nią chcesz iść? Jeśli wydaje ci się to głupstwem to zrezygnuj – Bóg nie potrzebuje słabeuszy. On potrzebuje ludzi zdeterminowanych. Dlatego daje wolną wolę w tej decyzji. Nie chce mieć w swoich szeregach obłudników – którzy przyznają się do Niego jak jest dobrze, a jak jest źle to dezerterują. Owszem – jeśli misja się uda, każdego wierzącego czeka nagroda.
No i co – decydujesz się – czy nie!? Ja nie mam nic do stracenia – nie jestem niczym uwiązany – może dlatego wierzę i głoszę?!
Dla mnie chyba najbardziej przekonującym w kwestii wiary w Boga jest 'zakład Pascala'. Oczywiście w moim życiu było wiele sytuacji, kiedy odczuwałam bliskość i pomoc Boga, ale też wielokrotnie miałam powody do zwątpienia w To. Jeśli chodzi o głoszenie Boga przez księży- czasem naprawdę są Oni ( zresztą każdy z nas) jedną[piątą] Ewangelią, którą ktoś przeczyta i uwierzy albo totalnie się odwróci. Ksiądz jest niejako na świeczniku i oczekuje się realnych czynów a nie tylko sztuki retoryki.
Do mnie przemawia obraz Boga który jest cichy, pokorny. Ten, który jest Królem, ale przyszedł jako ubogi do ubogich. Ten, który podobnie jak my doświadczał w swoim życiu wszelkiego rodzaju zła, niesprawiedliwości, i dlatego jest nam tak bliski. Kochający, wpółczujący, przyjaciel, który jest przy nas gdy czujemy się samotni, opuszczeni, w poczuciu beznadziei. On JEST, i jest jedyną nadzieją w tym świecie pełnym hałasu, pustki, zła, i beznadziei. Jest odpowiedzią na to całe zło, które dotyka współczesny świat, ale Jego królestwo „nie jest z tego świata”.
A przede wszystkim, Bóg działa także dzisiaj. Wielu ludzi doświadcza autentycznego działania Jezusa. Świadectwa takiego działania wręcz szokują
https://www.youtube.com/watch?v=5JnbF79K0gU
…;-) niewykluczone, ze Pan Bog juz niedlugo bedzie mogl liczyć wyłącznie na ateistow;
jak rozmawiać o Bogu, najlepiej niebanalnie-i tak jak do tej pory!☆, to chyba nie chodzi o to, ze ktos przyjdzie i powie „..jestem spragniony-napij sie za mnie Ksieze i tyle;…Ksiadz moze jedynie (albo -AZ-)podac szklankę, owszem,a reszta to juz naszej duszy wola niebanalna:-)
/z Nim,/w Nim i dla Niego- a jedna blogoslawionych rezultatów to RADOŚĆ …prawda?
Wiary chyba nie da sie nawet wytłumaczyć( SZCZEGOLOWO ANALIZUJAC PLATKI NIKT JESZCZE NIE POJAL PIEKNA ROZY …:-); prawdopodobnie gdyby sie dało…to juz by jej nie było (chyba), a tak,mamy ja w sercu i jesli rzeczywiście wierzymy(latwo nie mamy:-), to po co namacalne dowody?-„…albowiem nie wstydzę sie ewangelii”;
🙂 i chce iść dalej choć wiem ze jestem jeszcze „we mgle”;
pozdrawiam (:-))